Prawnik w niedoczasie

0 komentarzy

2023/09/29

Prawnik w niedoczasie

1. Dziś w zasadzie przemyślenia i fragmenty z mojej książki, która jest dostępna na rynku. „Być prawnikiem. Jak pracować nad sprawą.”  Od razu poinformuję, taka #autopromocja, że można ją nabyć w naszym sklepie www.sklep.treesk.pl.

Przemyślenia i fragmenty o tym, żeby czasem dać sobie kilka minut na nabranie dystansu do tego, co napisaliśmy. Zanim wciśniemy przycisk „wyślij”. Nawet, jeśli jesteśmy w tym słynnym niedoczasie.

2. Formułowanie wniosków, wskazywanie ścieżek i rekomendacji. Tu mam jedną – bardzo praktyczną – wskazówkę. Nie przechodź za szybko od analizy do oceny. Daj głowie pomyśleć, ona potrzebuje sobie co nieco poukładać, mieć chwilę, aby pokojarzyć, nabrać perspektywy. Mnie zdarzyło się, niestety nie raz, że żałowałam, że wysłałam coś za szybko. Na szczęście, bez negatywnych konsekwencji dla klienta. Ale tak, wcale nie musiało być. Teraz już daję sobie chwilę, aby nabrać dystansu do tego, co napisałam. Co ciekawe, czasem wystarczy kilka minut. Gdy wracam z kawą do biurka, zwykle już widzę, które zdanie jest nie tak, i trzeba go zmienić.

Powtarzam to jak mantrę – pracując pozwalaj głowie wychodzić na spacer. Teraz dodam – nie spiesz się z wnioskami. Najlepiej, przed przesłaniem rekomendacji do klienta „prześpij się z problemem”. Oglądałeś może Przeminęło z wiatrem? Takie słynne zdanie bohaterki Scarlett O’Hara – „Pomyślę o tym jutro”. I to jutro zwykle przynosi odpowiedź.

A jeśli nie masz na to czasu – klient czeka na telefon od ciebie – to przynajmniej oderwij się na kilka minut od biurka. To bardzo ważne kilka minut. Pamiętaj, jeżeli powiesz coś klientowi, jest bardzo duże – ludzkie – ryzyko, że przyzwyczai się do tej myśli, zwłaszcza, jeżeli będzie to coś, co mu odpowiada. Czy ty nie zrobiłbyś tak samo? Jeśli ktoś daje ci na coś nadzieję, to gdzieś tam, tej wersji się trzymasz. Trudno to potem „odwrócić”. Zwłaszcza, gdy klient – opierając się, w sumie słusznie, na twojej opinii – podejmie jakąś decyzję. Ja słyszałam kilka razy mało sympatyczne słowa mało zadowolonych prezesów, którzy takie decyzje podjęli; bo mecenas, z pewnością w głosie, powiedział, tak, może Pan, Panie prezesie to zrobić.

Z drugiej strony presja czasu powoduje, że trudno nam nabrać dystansu do sprawy, a taki dystans zwykle pozwala „wychwycić” jakąś lukę w naszym rozumowaniu. Krótki spacer – już po sformułowaniu wniosku – nie raz zapalał mi czerwoną lampkę – czy takie rozwiązanie nie oznacza dla klienta ryzyka X? Może warto mu jeszcze, na ten aspekt sprawy, zwrócić uwagę? Zdarzały się mi także pojawiać wątpliwości co do tak szybko sformułowanych wniosków. Niestety słuszne.

2.        Znasz historię o Tillu Eulenspiegelu? „Kiedy Till Eulenspiegel szedł ze swoim węzełkiem na kiju w stronę następnego miasta, dogonił go pędzący powóz. Śpieszący się bardzo woźnica zawołał w jego kierunku: – Jak daleko jeszcze do następnego miasta? – Jeśli pojedziesz powoli, to jeszcze pół godziny, ale jeśli będziesz tak pędzić, to pół dnia, mój panie – odpowiedział Till Eulenspiegel. – Ty błaźnie – zakrzyknął rozeźlony woźnica, trzasnął z bicza i popędził konie jeszcze prędzej. Till Eulenspiegel nie zwracając na to uwag, poszedł swoją drogą. Ta droga była bardzo wyboista. Po godzinie dotarł na miejscegdzie zastał w rowie przewrócony powóz. Dyszel był złamany, a woźnica przeklinając, starał się jakoś temu zaradzić. Gdy zauważył zbliżającego się Tilla Eulenspiegla spojrzał nań z wyrzutem, lecz ten powiedział: „Mówiłem przecie, jeśli pojedziesz powoli, to pół godziny”.  

Nie zawsze szybko osiągamy określony cel. Czasem warto się chwilę zastanowić, nie iść na skróty. Nawet jeśli na biurku czeka kolejna sprawa i tę jedną chcemy już „zamknąć” i z tego naszego biurka zrzucić.

3.        Kiedyś przeczytałam o zjawisku nazywanym „chorobą pośpiechu” („hurry sickness”), spowodowanym błędnym przekonaniem, że jak wszystko będziemy robić szybciej, to szybciej wszystko osiągniemy. Jak to się przejawia w naszym prawniczym świecie? Szybciej skończę, to zrobię więcej. Więcej spraw to więcej klientów. Więcej klientów to więcej doświadczenia i szybciej do sukcesu. I jesteśmy ciągle w biegu. Czym się ta dolegliwość objawia? Podobno zaczyna złym samopoczuciem, a to złe samopoczucie wywołane jest naszym poczuciem, że brakuje nam czasu i związanym z tym napięciem, a co z kolei wynika właśnie z tego, że próbujemy uporać się z różnymi sprawami w przyspieszonym tempie. Zbyt szybkim.

Wyrazy uznania i podziwu zyskują ci, którzy – będąc pod presją czasu – wywiązują się dobrze z różnych obowiązków, a przy tym są terminowi i punktualni. Uznanie społeczne dla takiego stylu funkcjonowania sprawia, że osoby już zapracowane podejmują dodatkowe zadania, nie rezygnując z dotychczasowych. Dość szybko pojawiają się u nich objawy chronicznego zmęczenia i poczucie przymusu, wręcz zniewolenia przez życie w biegu. Starają się zrobić coraz więcej, a czasu w ciągu doby jest wciąż tyle samo. To rodzi frustrację. Zaczynają więc jeszcze szybciej mówić, jeść, chodzić, mnożą obowiązki kosztem czasu na sen, na relaks. Nie dają sobie prawa do tego, by chorować. Nieustannie myślą o zadaniach, jakie jeszcze przed nimi, co wzmaga napięcie i pogarsza dodatkowo ich funkcjonowanie.” Brzmi znajomo?

Niestety taka „szybkość” długofalowo musi odbić się na jakości naszej pracy. Niestety. A Larry Dossey, opisując sytuację człowieka z syndromem presji czasu, odwołuje się do następującego porównania: „tak jak przy przyspieszonym, niemiarowym rytmie pracy serca krew przestaje prawidłowo płynąć i jest w nim blokowana, tak przy chorobie pośpiechu człowiek zaczyna się spieszyć bez powodu, tracąc z oczu prawdziwy sens działania. Zainfekowany wirusem pośpiechu, biegnie, choć już nie jest świadomy, dokąd. Bywa bardzo aktywny, ale przestaje być efektywny”. Kiedyś przyszła mi do głowy taka myśl. Tak ciężko w tym zawodzie, pracujemy na to, aby zdobyć zaufanie naszych klientów, budujemy naszą renomę, dobre imię. A tak łatwo możemy je stracić.

I patrząc z tej perspektywy, przyznaję, że czasem przychodzi mi do głowy ten stary, krytykowany, model, gdy mecenas siedzi za dębowym biurkiem, odcięty od klientów i w skupieniu zastanawia się nad sprawą. Może warto do niego – częściowo – powrócić? W tym czasie, gdy pracujemy merytorycznie nad sprawą.

Do następnego razu,

Aneta

Do poczytania:

Aneta Pacek-Łopalewska, Być prawnikiem. Jak pracować nad sprawą.

Lothar Seiwert, Spiesz się powoli.

Kinga Tucholska, Czas po naszej stronie, Czasopismo Charaktery, wydanie on-line

+ Dodaj komentarz

0 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *