O sztuce

0 komentarzy

2023/02/19

O sztuce

(1). Jak mantrę powtarzam, że prawnik musi mieć otwartą głowę. Musi także krytycznie podchodzić do świata. Z taką lekką nutką sceptycyzmu, aby nie stracić dystansu do problemu, nad którym pracuje.Moim zdaniem sztuka współczesna pomaga nam taki krytycyzm i dystans do świata w sobie rozwijać.

Dlaczego sztuka współczesna? Bo jest taka nieoczywista, zwykle dla wielu z nas niezrozumiała. Ja się przyznaję, że czasem kompletnie nie mam pojęcia, patrząc na obraz, co autor miał na myśli. Ale to właśnie o to chodzi – bo to wymusza – stawianie sobie pytań, aby zrozumieć. Oczywiście, jeśli chcemy zrozumieć. Ja zachęcam, bo to bardzo dobra lekcja pobudzania naszych szarych komórek.

(2). Moje spotkania ze sztuką współczesną pokazały mi, że o tej sztuce warto czytać. Poznać kontekst, w jakim dana praca powstawała. Poznać twórcę i jego spojrzenie na świat. I tu zarekomenduję Wam świetną moim zdaniem książkę Susie Hodge, Przewodnik po sztuce współczesnej. Dlaczego pięciolatek nie mógł tego zrobić? Wydawnictwo ARKADY.

Przegląd tych bardziej i mniej znanych dzieł współczesnych artystów. Z opisem jak, skąd, dlaczego, w jakich okolicznościach powstała dana praca. Z odpowiedziami na pytanie z tytułu książki – dlaczego takiej pracy nie mógł namalować pięciolatek. Bo przecież czasem, a może nawet częściej niż czasem, patrząc na sztukę współczesną myślimy sobie – co tu takiego ciekawego niby jest? Dziecko by tak namalowało…

(3). Co pisze autorka? Przypomina, że kiedyś tam, obrazy wiernie odtwarzały naszą rzeczywistość. Bardzo wiernie. Ale „po wynalezieniu w 1839 roku fotografii niektórzy artyści zaczęli kwestionować potrzebę odtwarzania rzeczywistości w obrazach, ponieważ aparaty fotograficzne robiły to równie dobrze przy dużo mniejszym wysiłku”, i dalej „Opierając się na przeświadczeniu, że sztuka może wyrażać ludzkie doświadczenia i wcale nie musi imitować ani przedstawiać realnych przedmiotów czy zdarzeń, artyści weryfikowali dotychczasowe rozumienie pojęcia „sztuka’. Nie było prosto, jak wszędzie była opozycja, ale machina ruszyła. Zaczęły pojawiać się nowe nurty, młodzi artyści zaczęli „obalać” tradycje akademickie i proponować światu nieco inne spojrzenie artystów. „Obok zmian dotyczących sensu samej twórczości zmieniała się też relacja między odbiorcą i dziełem. Od widza nie oczekiwano już samego podziwiania: zaproszono go, aby nie tylko przemyślał, co jest dla niego sztuką, ale by stał się wręcz częścią dzieła.”

A dziś? „Dziś większość artystów pracuje samodzielnie, trudno wyodrębnić kierunki sztuki. Wielu krytyków nadal uważa niedostateczną biegłość techniczną za brak umiejętności artystycznych. Sztukę idei trudniej ocenić niż sztukę naśladującą rzeczywistość, dlatego jest ona często odrzucana i traktowana jak niewprawna twórczość dzieci. Przez długi czas obcowanie ze sztuką było proste: widz patrzył, rozpoznawał, rozumiał i zachwycał się sprawnością dłoni. Jeśli natomiast dzieło wymaga niewielkich lub nieoczywistych umiejętności lub jeśli użyte w nim materiały przypominają śmieci, reakcje widzów często są pełne złości i niechęci lub szyderstwa i drwin. Potępienie twórcy, który w pustej sali pokazuje migające światło albo wystawia bohomazy podobne do dziecięcych malowanek, jest powszechne. Jednak artyści tacy jak Martin Creed (Praca nr 227: Światło włącza się i wyłącza), czy Damien Hirst ze swoimi wirowymi obrazami (spin-paintings) mają głębokie uzasadnienia dla swoich działań. Wielu z twórców przedstawionych w tej książce zastanawia się nad kierunkiem rozwoju społeczności, w jakich przyszło im żyć. Wielu zgłębia zasadnicze problemy, takie jak pluralizm, konflikt między duchowością a materializmem, konsumpcjonizm i odpowiedzialność. Często odsłaniają niepokojące prawdy i sprzeczności nie do pogodzenia.”

Susie Hodge prezentuje w książce 100 prac 100 artystów. Mniej i bardziej znanych. I pokazuje różne oblicza współczesnej sztuki. I idee, jakie się za nimi kryją. I tłumaczy, dlaczego: „Chociaż niektóre z prezentowanych prac można z łatwością skopiować, żadnej nie mogłoby wymyślić pięcioletnie dziecko.”

(4). Warto, moim zdaniem, tej współczesnej sztuce się przyjrzeć. Zachęcam do spacerowania po Galeriach sztuki. Tak dla przewietrzenia głowy, poszukania – być może – ciekawych skojarzeń i rozwijania swojej kreatywności. Bo w tę kreatywność powinniśmy cały czas inwestować, a takie zwiedzanie miejsc ze sztuką, jest całkiem dobrym sposobem. No chyba, że ktoś zdecydowanie sztuki nie lubi, ale z kolei, żeby to definitywnie stwierdzić, to najpierw powinno się co nieco zobaczyć.

Jest ich, takich miejsc ze sztuką, na szczęście, sporo; czasem natykamy się na nie, tak przez zupełny przypadek, przechodząc ulicą. I w takich przypadkowych miejscach, można znaleźć niesamowite perełki. Takie obrazy, które gdzieś tam zostają z nami, w naszej głowie, na zawsze. Zresztą, w tym naszym zawodzie zdarza nam się trochę podróżować, wielu z nas prowadzi sprawy poza swoim miejscem zamieszkania. Może przy okazji sądu także galeria?

A jeśli kiedykolwiek uda się Wam być w Wenecji podczas organizowanych tam Biennale, to powiem tylko tyle – nie wahajcie się, aby wstąpić. Nawet jeśli nie jesteście – mimo wszystko – wielkimi sympatykami sztuki współczesnej. To niesamowity tygiel trendów. Warto, otwiera mocno głowę

(5). I zachęcam też do otwarcia oczu, gdy idziecie, jedziecie na spotkanie w swoim mieście, po dobrze (?) znanych wam ulicach albo w miejscu, w którym właśnie jesteście, bo spotkanie u klienta, rozprawa w sądzie, albo wreszcie, gdy jesteście na wakacjach albo weekendowym wypadzie dla „przewietrzenia” głowy. Wtedy to już szczególnie.

Dlaczego? Bo taką „współczesną” sztukę, sztukę idei, można coraz częściej zobaczyć na ulicy. Na kawałku muru. I to nie musi być od razu słynny Banksy. Może coś mniej znanego, ale kto wie?

Natomiast ważne w tym jest to, aby to skłoniło cię do myślenia.

Do następnego razu,

Aneta

Fota: Jedna z instalacji, Biennale Wenecja, 2019.

+ Dodaj komentarz

0 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *